Зыгмунт Красиньский. С брегов, где буре...
с лугов, где розам цвесть и век не вянуть,
ту, что люблю, я уводил за руку,
ту, что люблю, я обрекал на муку
в краю полночном, скорбном и ненастном,
под низким небом, пасмурным и блёклым,
где тьма-тайга, и лог за перелогом
позаросли бесцветом дикомастым.
*
Мы вместе шли, и день казался годом-
пусть на двоих- мучительным и долгим;
брели мы вдаль недобрыми снегами
меж корабельных сосен, что шумели
так, будто Вышнему осанну пели-
и бездна отверзалась под ногами,
бурлящая в незримом нами лоне,
где ль грешников подспудно длились стоны.
Любимая в печали прошептала:
"Вглядися в бездну, нет ли там местечка,
где б я как дома прилегла б почила,
навек уснув на щебне, скрыта илом
в безвременьи у безымянной речки?"
*
Рукой обвил я талию любимой,
моей печальной, трепетной, ранимой-
и приподнял у бездны, к той ревнивый.
Любимая моя в очарованье
манком природы дикой, первозданной,
в укор ли мне, себе ли в назиданье
со странным вожделеньем засмотрелась
на перекатов пенные расстрелы.
Лицо её тем пуще побледнело
там словно смерть крала её, живую-
лицо прекраснейшее в свете белом-
и ангельской улыбкой встречу пело,
зов Вечности всемысленно воймуя.
*
"Нет, песни нашей длиться- неиспетой,
пока с тобою я на белом свете,
пока в груди моей наш кров домашний!
А вдруг изгнанья не осилю меру,
ищи в могиле дом себе- будь нашим,
коль одиночества удел не стерпишь-
не торопи! Не упущу тебя я
и в ангелы к господнему престолу,
что б серафим нам вместе не набаял!
Послужай же! Будь проклят этот голый
утёс, где ты покинуть пожелала
того, кому добра пообещала-
добро одно в юдоли страстотерпной,
два серых стона радугой расцветив,
любовью исцеля взаимной,
сердца утешит возрождённым гимном,
из пары бед родит двойное счастье,
из пары слёз- терпения причастье.
Пока огонь в груди, исправно тело,
не стынет кровь моя, пребудем вместе,
пока способен мыслить я и делать,
мы не расстанемся, мы будем вместе!
Мы будем вместе навсегда отныне;
всем бедам вопреки, в укор унынью
нам не расстаться! Душу отзови же
из бездны, где она парит без толку,
бессмертную- она готова, вижу,
тебя покинуть. Будем вместе, долго!"
перевод с польского Терджимана Кырымлы
Znad wod, gdzie nigdy nie zaszumia burze,
Z dolin, gdzie nigdy nie wiednieja roze,
Te, ktora kocham, wywiodlem za reke,
Te, ktora kocham, powiodlem na meke
Do polnocnego i smutnego kraju,
Gdzie bledsze niebo i ciemniejsze chmury,
Gdzie glebsze jary i olbrzymie gory,
Porosle bluszczem niedoszlego maju.
*
Szedlem z nia razem dzien jeden i drugi,
A z tych dni kazden byz cierpieniem dlugi;
Szedlem z nia razem po alpejskich sniegach,
Wsrod sosen wielkich, szumiacych wichrami,
Takby sie Bogu modlily hymnami;
Szedlem z nia razem po przepasci brzegach,
Kedy potokow rozerwane fale
Hucza pod ziemia jak przekletych zale.
A ona do mnie ze smutkiem glebokiem:
"Patrz ty sie w otchlan, czy nie dojrzysz okiem
Grobu cichego tam na dnie, tam w dole,
Gdzie bym juz mogla odpoczac jak w domu
I spac na wieki, nie znana nikomu,
Z zwirem pod glowa i z zwirem na czole?"
*
A ja ramieniem kibic obwiazalem
Tej smutnej mojej, ktora, tak kochalem,
I nad przepascia w gorze ja trzymalem -
Ona, z rak moich na pol wychylona,
Ca;kiem poneta przepasci znecona,
Jak gdyby glosem tych fal urzekniona,
Dlugo patrzala z dziwna zadza w oku
Na skal spadzistosc i wiry potoku -
A twarz jej byla blada nad blademi,
Jak te, na ktorych juz sen smierci gosci,
Twarz najpiekniejsza, com widzial na ziemi,
Anielsko smiala mysli spokojnemi,
Co na nia spadly od strony Wiecznosci.
*
"Nie, ty nie znikniesz z widomego swiata,
Poki masz we mnie na tym swiecie brata,
Poki w tym sercu dom pozostal tobie!
A jesli zginac mam w walce z dumnemi,
Dopiero wtedy szukaj domu w grobie,
Gdy sama bedziesz na tej wielkiej ziemi,
Ale nie wprzody! - Bo nie oddam ciebie,
Chocbys juz dzisiaj miala zasiasc w niebie
Posrod aniolow, zbawiona i swieta -
Samym, aniolom ja nie oddam ciebie!
Sluchaj - o, sluchaj - niech bedzie przekleta
Ta chwila teraz! - Bos opuscic chciala
Tego, ktoremus dobro obiecala,
Dobro jedyne w tym swiecie cierpienia,
Gdzie serc samotnych oddzielne westchnienia
Jednym sie tylko nastrojem milosci
Przemienic moga w wielki krzyk radosci,
Co z dwojga nieszczesc jedno szczescie rodzi
I z jekow dwojga piesn jedna wywodzi!
Ach! poki iskra w moich piersiach pala,
Poki krwi kropla w tym reku zostala,
Ty bedziesz ze mna - poki moga wschodzic
Mysli w tej glowie, a z nich czyn sie rodzic,
Ty bedziesz ze mna! - Teraz i na wieki,
Sercem, gdym bliski, mysla, gdym daleki,
Ty bedziesz ze mna! - Odwolaj twa dusze,
Co juz twe blade lice opuscila,
Co juz odchodzac, w te fale sie skryla,
Bo ty zyc bedziesz, poki ja zyc musze!"
*
*
I dalej nioslem te omdlala moja
Przez wieczne sniegi, przez jasne lodniki,
Gdzie ska; zamarzle piramidy stoja,
Gdzie jaskin blyszcza krysztalowe bramy,
A siatka srebrna rozbiegle strumyki
Skacza przez glebin lazurowych jamy -
I zszedlem nizej, w jakies mgliste strony,
Coraz to nizej, w posepne doliny -
Tam ksiezyc wschodzil, mglami otoczony,
Jak cmentarz zloty nadziemskiej krainy,
P;ynacy wolno nad ziemi cmentarzem -
I tamem stanal pod kaplica ciemna,
Gdzie Chrystus krwawy nad wielkim oltarzem
Konal - u Jego stop tam swieta moja
Zlozylem spiaca - a zewszad nade mna
Mgiel sie tumany do ksiezyca piely
I jak sen, znika - w powietrzu niknely.
Ona spi ciagle - na jej twarz anielska
K;adly sie chciwie ksiezyca promienie"
Padajac z gory przez bluszcze i zielsko,
Co tam sie wily po gotyckiej scianie.
A kiedym ujrzal jej postac uspiona,
Tak cicho piekna i opromieniona,
Bogu dziekowa; za te szczescia chwile.
O, wyscie zimni, wy tego nie wiecie,
Co twarz kochana, gdy zasnie w pokoju
I tak wyglada jak szczesliwe dziecie,
Co nie wie jeszcze o smutkach i znoju.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
i dalej potem, gdy sie przebudzila.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
*
*
Az w ciemnej nocy na brzegach jeziora
Te, ktora kocham, porzucic musialem,
Te, ktora kocham, bez lez pozegnalem,
Bo lzy juz wszystkie nad nia wyplakalem.
Kiedyz to bylo? Ach! to bylo wczora -
Albo przed laty - moze przed wiekami -
Bo czas sie w duchu nie Uczy chwilami,
Lecz serca piesnia lub serca jekami!
A odkad swieta moja porzucilem,
Wszedzie znak smierci wyzieral me z czola
I trumne ciezka w piersiach tych nosilem:
Wlasne me serce - bez mego Aniola.
Az ci, co niegdys znali mnie na ziemi,
Kiedy ja, dumny, walczylem z dumnemi,
Wszyscy mowili: "Czyz przed czasem zginie?
Czyz smak boskiego juz nad nim przeklenstwa,
Ze jad tajemny w jego zylach plynie
I mysli jego tak bliskie szalenstwa?"
A jam ich sluchal i w duszy sie smialem,
Bo kiedy wroce w oddalone strony,
Gdzie moja smutna, swieta pozegnalem,
Ja wam powiadam: bede przemieniony
I wy powiecie, ze z grobu powstalem.
Zygmunt Krasinski
Свидетельство о публикации №123010207636