Дан Пагис. Портрет
ПОРТРЕТ.
Алекасандр Земны - первод с иврита на польский.
Глеб Ходорковский - перевод с польского на русский
Никак этот ребёнок не усидит спокойно!
Мне трудно поймать абрис его щёчек.
Я успел провести только чёрточку =- и сразу
от неё разбежались-размножились морщинки
Я к полотну прикоснулся кистью - и в ту же минуту
губы его искривились, волосы побелели
кожа посинела и отошла от костей.
Человек этот встал и ушёл.
Старичком удалился.
И я, именно я это сделал...
Свидетельство о публикации №115032912371
Pies, łasica albo inne złe
którejś nocy mi wszystkie króliki rozniosło
po ogrodzie, po krzakach malinowych sierść
i jakieś resztki - widać niejadalne -
z ich wnętrz, niezrozumiałe przyrządy do życia.
Zginął Odys i Penelopa zginęła, i młode,
z największym - Telemachem (reszta bezimiennie
poległa, już nie chciało mi sie tworzyć mitologii,
zginęły nosząc własne, królicze imiona,
dałem im wolność).
Dałem im wolność, pozwolenie na
ucieczki z klatki. Wieczorami śledząc
uszy, które migały za kępami mlecza
i wsłuchując się w tupot pod dębem - zbierałem
króliki po kolei, niosłem wierzgające.
Ślad
na grządce
głęboki i nieregularny, teraz już umiem to opisać: ślad
na grządce, trochę jasnej sierści
na roślinach, na ścieżkach, szczur w króliczej klatce,
ślad
na grządce, głęboki i nieregularny.
Ślad na grządce, głęboki i nieregularny.
Styczeń
Marcina Barana
Nowa energia wstrząsa zabitymi.
Znajdują sobie pracę, mieszkanie, kobietę.
Ze ścian zdrapują farbę.
Malują drzwi i okna.
Wchodzą do łóżka i drżą.
Ich kobiecie się zdaje, że oni są w niej,
a oni drżą, po prostu.
Pierwsze kopnięcie
Oczywiście: sentymentalnych wynurzeń nie będzie.
Za oknem Bestia, tramwaje jak czołgi.
W twoim brzuchu pod moją ręką poruszyło się.
(23 VI 92)
Wiersz bez światła
Nie, nie napiszę listu. Światło nam umarło,
śmierdzi po śmierci naftą. Światło zmarło. Światło
nam wyłączyli urzędnicy. Pan kierownik przyszedł
z fizycznym i wyłączył. Bo żyjemy w grzechu,
nijak za to nie płacąc, więc znaleźli sposób,
żebyśmy zapłacili - wyłączając światło.
Ciekawy eksperyment. Telewizor umarł.
Nie żałujemy nazbyt. Jedyny mankament,
że już nic nie zagłusza szczekania sąsiadek.
Ale za to kochamy się głośniej. I bardziej.
Ciekawy eksperyment. Jest tak, że się wszystka
elektryczność skończyła, lecz nie tylko ona,
także i w innych światłach trwa powolna czystka,
zapałki nie chcą płonąć, przemokły, i kota
oczy nie świecą nazbyt w tych ciemnościach,
zimnościach, piwnicznościach, w których stanął dom.
A więc światło umarło, Wiele martwych świateł
leży przede mną, w tym bezkształtnym mroku.
Ze wszystkiego się zawsze uda robić wiersze,
z martwego światła także. Nawet jest pożytek
z ujadania sąsiadek. Z pana kierownika,
który się niebezpiecznie w Pana Boga bawi.
zepsuty kalendarz
Odłamki gliny na swetrze, butach, brwiach -
jasne grudki, niejasne pochodzenie. Kiedyś
to się wyjaśni. Wczoraj musiało się coś
przydarzyć. Grudki gliny, pieniążek wypluty
w porannym kaszlu.
trzecia połowa
SHIT HAPPENS, tak się kończy
napis na ścianie toalety męskiej.
To jest najgorsze -
chodzić w takim głodzie
choć minimalnej poświaty - znajdować
tylko tyle, ten napis w toalecie nocnej,
tak to kotku wygląda
i tak się to kończy.
cudze wiersze
Na ścieżce odnajduję kolejne strony książki,
parzyste, oprawione w cienki lód.
Pora posiłku strażników ogrodu.
Badam palcami ranę w drzewie - jest głęboka, wygląda
jak głupi uśmiech.
wstęp
Czyje to okno? Bo czyj dom
wiem. We śnie wiem. Jeśli
zbudzę się - to zapomnę. Jeśli skupię się
- to odczytam z odległej tabliczki na furtce
to nazwisko. Potwierdzenie. We śnie
przypuszczam, że wiem. Ale czyje okno?
Jedyne ujawnione żółtym mglistym światłem.
We śnie odczuwam, że w tej chwili się
tworzy tam wszechświat. Że mała dziewczynka,
chuda i jasna, wyjmuje z pudełka
kolejne elementy. Czyje okno? Śnię
i dostrzegam. Jakby. Szczeka we śnie pies.
Samolot świeci białym brzuchem. Gdzie
jest. Ja jestem. We śnie. Tylko na to stać mnie.
Wiele mil. Kilka tygodni. Przyjdzie i się zemści.
Camera obscura
Zwiesiłem głowę z parapetu.
Ludzie w czerwonych albo czarnych swetrach.
Niektórzy tak dalecy, że bezbarwni.
Nogi są w górze, ważniejsze od głów.
Centrum nieba stanowi kwadratowy trawnik.
Naprawdę miło jest wrócić do domu.
Ustalać nowe miejsca dla starych przedmiotów.
Dowiedzieć się, że jest coś, czego zmienić się nie da.
Wisieć i wiedzieć. Lekkie ciepło się
zbliża, bo weszłaś.
85 i 97
Nie dam tytułu
Śmierć ma walkmana.
Jest w ciemnym przedziale
dla palących. A cały pociąg rozjaśniony, pełny
spoconych, piwem się pocących.
Śmierć ma kobiecą intuicję. Oczy
utkwione w moich oczach niewidząco. Oczy
spotykają się w szybie. Nikłe światła wszystkie
za oknem. Małe miasta jak małe cmentarze.
Duże miasto jak pożar. Tu trasa się kończy.
Iść żyć. Udawać cząstkę społeczności.
Robić. Najpierwszy umrze język. Nie
wierzyć.
97
Sześć razy Coltrane
Do kogo mówię? Bo mówię - i przecież
mówię po polsku - - - - - -. Zaraz słońce padnie
za krawędź. Zaraz zimnym palcem
jazda po gardle. Zaraz zimnym miastem
jazda. Do Nikąd. W Nikąd zamieszkawszy
nigdy nie będę w Indziej. I do kogo mówię?
- po polsku, w marginesach
światła. Anioł
znienacka mówi: - Teraz chcę się dla pana rozebrać.
(Do kogo mówi?)
97
Piekło
Piekło,
piekło,
przestało. Grube skóry, groby
gadające. A wschód
słońca w południe następuje, kiedy
samotnie zamówiwszy wódkę i drożdżówkę
w "Zwisie", w którym pracuje pani, co nas lubi,
palimy sobie papierosa. Podstawowy zestaw,
wywołujący wschód słońca oraz nową miłość
do niewiadomoczego, na nic konkretnego
nas nie stać i nie będzie nas stać, a za chwilę
nie będziemy tu stali, pan tu stał, a teraz
nie stoi, poszedł. Piekło i przestało.
Глеб Ходорковский 29.07.2015 00:35 Заявить о нарушении